Nie wiem jak i dlaczego, ale podróż samolotem niezwykle stymuluje moje moce intelektualne. Mogę tydzień spędzić na plaży z kilkoma super książkami pod pachą i zaczytywać się przy akompaniamencie fal, ale i tak polkę-galopkę w mózgu mam w samolocie. Muszę mieć tylko cos pod ręką, żeby to wszystko zapisywać.
Niezwykle drogie miejsce twórczej pracy. Przydałby się status frequent flyera albo cos w ten deseń - jestem pewna, że książka byłaby już w drodze, a rozliczne artykuły w topowych journalach:) Nie wiem tylko z czego to wynika - różnicy ciśnień, niedotlenienia? A może to widoki? Kiedy sky is the limit trzeba działać adekwatnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz