poniedziałek, 21 października 2013

Sky is the limit

Nie wiem jak i dlaczego, ale podróż samolotem niezwykle stymuluje moje moce intelektualne. Mogę tydzień spędzić na plaży z kilkoma super książkami pod pachą i zaczytywać się przy akompaniamencie fal, ale i tak polkę-galopkę w mózgu mam w samolocie. Muszę mieć tylko cos pod ręką, żeby to wszystko zapisywać. Niezwykle drogie miejsce twórczej pracy. Przydałby się status frequent flyera albo cos w ten deseń - jestem pewna, że książka byłaby już w drodze, a rozliczne artykuły w topowych journalach:) Nie wiem tylko z czego to wynika - różnicy ciśnień, niedotlenienia? A może to widoki? Kiedy sky is the limit trzeba działać adekwatnie?

środa, 2 października 2013

Domy kultury i "prawdziwa" kultura

13 września miałam przyjemność gościć w Katowicach na Kongresie Menadżerów Kultury. Na zaproszenie organizatorów prezentowałam tam raport Nomadzi, spacerowicze i łowcy okazji (dostępny w sieci tutaj), który jest owocem projektu badawczego Kultura miejska – węzły i przepływy, który w 2012 roku realizowałyśmy wraz z dr Anną Nacher. Warunki zaproponowane przez organizatorów były doprawdy komfortowe - rzadko kiedy daje się prelegentom do dyspozycji aż 50 minut. Bardzo cieszę się z tego spotkania, bowiem tym razem na sali nie siedzieli inni badacze, ale praktycy, ludzie zarządzający domami i instytucjami kultury, najczęściej w niewielkich miejscowościach. Dlatego też ciekawa byłam dyskusji i pytań po prezentacji. Praktyka wymusza zupełnie odmienna perspektywę i oczekiwania wobec raportów takich jak nasz - pytania o bezpośrednią aplikowalność, przekładalność wyników. Jakkolwiek udział w Kongresie był bardzo miłym doświadczeniem nie pozbawione było ono także cierpkiego wątku. Na sali zasiadali, jak wspominałam, przede wszystkim reprezentanci domów kultury, którzy - z pomocą części prelegentów - konsekwentnie zawłaszczali kategorię "kultury". Oto działania kulturowe/kulturotwórcze to te, które animowane są przez instytucje kultury. Ci, którzy działają poza tym oficjalnym obiegiem są kultury pozbawieni, a ich działalność jest dosyć dotkliwie trywializowana. Działaniem kulturowym będzie udział w koncercie (oczywiście jazzowym), ale nie zorganizowanie koncertu w knajpie, ogródku czy piwnicy. A to wszystko przy akompaniamencie narzekań na upadek kultury - bo ludzie nie zgłaszają się już po nią do domów kultury. Wydaje się, ze nie ma dla kogo pracować, organizować, bo ludzie kultury już nie potrzebują Wydaje się, że domy kultury dosięgła fala, który podmyła sensowność instytucji tradycyjnej poczty: nie ma już takiego jak kiedyś zapotrzebowania na usługi, jakich te instytucje dostarczają, ponieważ zmienił się zupełnie krajobraz kulturowy w jakim funkcjonują. Na poczcie nie mam po co bywać, najwyżej odbieram awiza dotyczące korespondencji urzędowej (choć kocham poczty w małych miejscowościach - podobnie jak w kioskach Ruchu jest tam wszystko). Wydaje się, że dla domów kultury, szczególnie w małych miejscowościach jest szansa. Widziałabym ja właśnie we włączaniu się w działania pozaoficjalne, wspieraniu aktywności, które tradycyjnie nie są definiowane jako kulturowe na tyle by odstąpić im przestrzeń (czy finanse) domu kultury.