sobota, 30 stycznia 2010

inertia creeps

Od kilku tygodniu rozpaczliwie usiłuje wyrwać się z tej koszmarnej niemocy, w która popada się po zakonczeniu Czegos Ważnego. Struktura owej niemocy wyglada mniej wiecej tak:
1. pierwsze kilka dni po Zakonczeniu (Złożeniu): ogolne otumanienie spowodowane pozbyciem się obowiązku, który w ostatnich dniach stawał sie juz nieznośnym balastem; towarzyszą temu radosne gratulacje znajomych i przyjaciół, co wzmaga poczucie otumanienia pozwalając mu przejśc w łagodnie w
2. fazę euforyczną: dociera do podmiotu, że jest wolny i nieskrepowany obowiazkiem codziennego wygenerowania osmiu stron sensownego tekstu; nastepuje radosny powrot do zycia towarzyskiego i zarzuconych w czasie Pisania aktywnosci (chodzenie do kina, ogladanie programow telewizyjnych nie dla mniejszosci...), znajomi witaja Cie jak wedrowca po dlugiej podrozy, dawno niewidziana musisz opowiadac o licznych perypetiach i przygodach
3. faza trzecia: wyhamowanie; czujnosc i instynkt samozachowawczy nadal uspione sa gratulacjami dalszych znajomych, ale juz wyczuwasz, ze niepokojaco dlugo nic nie napisalas/przeczytalas... ksiazki kupowane od roku i odkladane na stosik "do przeczytania"| kurza sie i stygna
4. zabijanie poczucia winy snem (do 10-12 godzin na dobe)
5. szokujacy powrot do rzeczywistosci (noszacy znamiona obudzenia sie z reka w nocniku) a w niej: deadline na konspekty dwoch ksiazek: 2 dni, deadline na abstrakt artykulu: - 3 dni, deadline na skonstruowanie projektu wystapienia na konferencji 2 dni.
poziom ogarniecia -7