niedziela, 25 października 2009

jak zawsze

No i znow - jak sie obawialam. Blog ten stal sie kolejnym argumentrem na moj skrajny slomianozapalizm. Ale powracam, choc ciezko jednoznacznie stwierdzic na jak dlugo i jak intensywnie.

Lubie takie senne, gloomiaste popoludnia. Najbardziej zas lubie w takie popoludnia jesienne drzemac tudziez czytac Pilcha, bo on sie na takie warunki atmosferyczne doskonale nadaje. Wlasnie czytam sobie niespiesznie (bo przeciez doktorat mam do skonczenia, taaak) Pociag do życia wiecznego - zbior felietonow. Pilch wlasnie w takim wydaniu, w krótkich narracjach podoba mi sie najbardziej. Jest bardzo bystrym i intelektualnie zwinnym obserwatorem rzeczywistosci. I zachwyca mnie sposob w jaki pisze. Jestem pelna zawisci co do tej lekkosci piora, gladkosci i potoczystosci wywodu, poczucia humoru. I tej lagodnej rezygnacji.

Poniewaz kupilam ostatnio piekne kozaki na obcasie (!!) postanowilam nie chodzic juz do pracy pieszo (ok. 23 minuty w jedna strone), ale jezdzic komunikacja miejska (ok. 25 minut w jedna strone). Nie byla to decyzja latwa, poniewaz te dwudziestominutowe spacery to moj jedyny ruch i aktywnosc parasportowa (co jest oczywiscie czasowe i spowodowane konczeniem doktoratu, taaak). Zrezygnowalam z tej ostatniej formy aktywnosci fizycznej majac w pamieci, ze chodniki na trasie dom-biuro trudno jest mi pokonac na rowerze, a co dopiero na obcasach. Z kazdym miesiacem erozja rzezbi w nich nowe formy krasowe wprowadzajac w nowohucka przestrzen to, co Barthes nazywal malowniczoscia: dramatyczne przelomy, zalamania skalne i ogolnie nieregularnosc terenu, ktore duch protestancki laczy z trudami podrozy przez zycie. Jezdze wiec juz tydzien na moich obcasach jeden przystanek autobusem i cztery tramwajem, co bardzo wydatnie wplynelo na moje czytelnictwo. Nareszcie siegnelam do czegos innego niz literatura fachowa (na piekna nie mialam czasu poniewaz koncze doktorat, taaak). Przeczytalam ciakwa rzecz: Malż Marty Dzido. Bardzo bojowa i buntownicza ksiazka. Taka dojmujaca przez to, ze znam osoby, ktore ze wzgledu na sytuacje zyciowa moglyby utozsamic sie z bohaterka - Magda . To troche pozwala wczuc sie w opresje i traume jakiej doswiadczaja i zastanowic nad tym czy daję im odpowiednia ilosc wsparacia i zainteresowania (obawiam sie ze nie). Z drugiej strony Dzido obnaza ambiwalencje w jakiej tkwie. Z jednej strony tez chce sie tak buntowac, nie godze sie na ta mieszczanską, otaczajaca mnie i w pracy i w mediach, zabojcza konsekwencje wobec uznanych i slusznych wartosci. Z drugiej uwodzi mnie to, przeciwko czemu sprzeciwia sie bohaterka. Uwodzi mnie to życie z pieknie urzadzonym mieszkaniem, samochodem, dynamicznie rozwijajaca sie kariera, fajnymi ciuchami i ogolnym luzem. Widze ze uwodzi to moich przyjaciol, ktorzy dotad zawsze stali wobec takiego stylu zycia okoniem. Jeszcze mam sile by im to wypominac :)