Całkiem przypadkiem w czasie przegrywania Orła czy reszty (kiedyś w końcu będę musiała to oglądnąć...) trafiłam na wywiad jakiegoś TVN-owskiego redaktora z Manuelą Gretkowską. Rozmowa dotyczyła (przynajmniej w tej części, którą dane mi było oglądać) zapłodnienia in vitro, a głównie faktu, że w tej kwestii zdanie wyrażają katoliccy księża. Tzn, że wyrażają to jeszcze nic niepokojącego, ale fakt, że prawodawcy to zdanie biorą na poważnie pod uwagę jest już niepokojące i to bardzo. Niepokoi to a nawet oburza Gretkowską. Tym jednak, co zwróciło moją uwagę był (poza prowadzącym - przerywającym co kilka sekund, atakującym i nieuprzejmym, ale to już chyba taki telewizyjny standard oznaczający profesjonalna i zaangażowane dziennikarstwo) straszliwie manipulatorski zabieg ukazania polskich posłanek w wyjątkowo idiotycznych okolicznościach (pozbawiona grawitacji Senyszyn, wstawiona Kruk... podarowali jedynie uwiedzonej i porzuconej Sawickiej). Po takim migawkowym zlepku zapytano Gretkowską czy naprawdę kobiety są tak niezbędne w polityce i czy jak już w niej są realizują szczytne cele. Paskudne to bylo, choć Gretkowska wybrnęła z tego ładnie mówiąc, że taki sam materiał można przygotować o mężczyznach. Smutne jest to, że jak się już zaprasza przedstawicielkę Partii Kobiet do telewizji, to nie traktuje się jej poważnie i stawia wobec takiej (w sumie) prowokacji - bo żartem tego nie nazwę.
Dla Gretkowskiej był to medialnie dobry dzień - pojawiła się też w głównym wydaniu faktów przy okazji dyskusji o dłuższych urlopach macierzyńskich.
Z radosnych wiadomości z terenu: dotychczasowe wsie Bobowa i Krynki (pierwsza na obrzeżach Beskidu Niskiego, druga w sercu Podlasia), miejscowości które bardzo lubię i miło wspominam zostały miastami. Mam nadzieję, że na dobre im to wyjdzie. A sobie życzę w 2009 roku odwiedzin w obu miastach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz